Co jakiś czas dopadała go ta dolegliwość. Niby wszystko w porządku, a ten brzuch – jakiś taki… Narzekał wtedy przez kilka dni, a potem przypominał sobie o sprawdzonym na tę dolegliwość sposobie. To było siemię lniane. Wypijane, ale nie na czczo, tylko po przyjęciu leków, gdyż inaczej blokowałoby ich działanie. Mielił te lśniące ziarenka lnu, w młynku do kawy. Bardzo starannie. Potem wrzucał 2-3 łyżeczki do garnuszka z wrzątkiem. Mieszał, zakrywał ręcznikami i czekał dobre trzy kwadranse, aż siemię puści kleik. Wtedy można było dolać trochę mleka, podgrzać i pić spokojnie, małymi łyczkami… Jego siostra mówiła, że lepiej bez mleka. Wiele osób go nie toleruje, a jeden taki medyk twierdzi nawet, że to napój tylko dla cieląt. Ale Teo akurat mleko dobrze tolerował. Ostatnio dolegliwości wyraźnie się nasiliły. Parzył więc sobie to siemię lniane już od dłuższego czasu, ale zauważył przy tym dziwną rzecz. Ona wcześniej nie miała miejsca. Albo […]
Archiwum miesiąca: wrzesień 2024
Pomimo zamkniętych drzwi słychać było kosa. Tego, który siedzi zawsze w tym samym miejscu, na tej samej gałęzi, o tych samy czasie i przekazuje innym kosom – co wie. Starsza pani wsłuchiwała się uważnie w te komunikaty. On je nadaje, inne kosy mu odpowiadają. Jedne słychać lepiej, inne gorzej, ale każdy odpowiada co innego. Dałaby wiele, żeby się dowiedzieć co. Nie są zapewne ptasie plotki, o tym który kos, z którym kosem pokłócił się o swój teren. Takie sprawy załatwiają na bieżąco i bez cienia wątpliwości. Widziała takie sceny przynajmniej kilka razy. Kosy sprawiały wówczas wrażenie walczących na śmierć i życie. Spięcie trwało krótko, ale hałasu było przy tym co niemiara, a zdarzało się, że po takim spięciu pozostawiały na trawie czyjeś pióra. Jeden kos zostawał, drugi nie. Kosy nie ćwierkają jak wróble, nie przekrzykują się wzajemnie, nie wydają dźwięków wszystkie w tym samym czasie. To niej jakiś tam […]
Starsza pani była poruszona. Ba, wręcz oburzona. -Spawa pozornie prosta jest, wręcz banalna... – rzuciła ni to do siebie, ni to do … -Co się stało? –Teo wyraźnie się ożywił. -Otóż na jednej z grup poetyckich, których teraz w sieci jest sporo – ogłoszono konkurs na wiersz. Podano warunki. Uczestnicy przesłali swoje prace, a jury – w osobie założyciela grupy – ogłosiło wyniki. Okazało się wówczas, że nagrodzony wiersz nie spełniał wymogów konkursu. Inne spełniały, ale nie wygrały. Twórcy podnieśli larum. Odpowiedź jury, była krótka: „OJ TAM, OJ TAM”. – Zmiana reguł, gdy w trakcie gry, to u nas narodowy standard. – Dorzucił Teo. –No, w każdym razie partyjny… -Opowieści to jednak nie koniec– uspokoiła go sąsiadeczka – gdyż jedna z uczestniczek zażądała wprost wyjaśnienia, dlaczego w trakcie trwania konkursu zmieniono reguły oceny tekstów. W efekcie pojawił się ze strony jurora stosunkowo obszerny komentarz, którego sens sprowadzał się do zarzutu […]
Nad Otmanką krążyły dzisiaj ptaki. Zwoływały się wyraźnie do podróży. Starsza pani siedziała już dłuższy czas i przyglądała się, jak te sprytne i zarazem lotne stworzenia skutecznie i z fantazją zarazem – wykorzystywały prądy powietrzne. Bez wysiłku machania skrzydłami unosiły się swobodnie kreśląc piruety na błękitnej tafli nieba. – One mogą tak – bez końca – skwitowała wreszcie sens tych obserwacji i już miała zamiar wrócić do domowych zajęć, ale kątem oka zauważyła, że Teo czyta coś w sieci i gada do laptopa, jakby konferencję jakąś prowadził. – Chcemy, żeby było dobrze, sensownie, sprawiedliwie, a wychodzi – jak zawsze –Teo mruczał pod nosem, ale nie wyglądało to na konwersację. Raczej na odgłosy wewnętrznej rozmowy inteligentnego człowieka -z równie inteligentną osobą. – Wychodzi nam zazwyczaj w formule Kargula: -„Sąd – sądem, a sprawiedliwość po naszej musi być stronie”- dorzuciła starsza pani niby to do siebie, niby jako niechcący wtrącająca się […]
-Oni to się najpóźniej wprowadzili, a chcą mieć takie same prawa, jak my. Wszystko im przeszkadza – rozprawiała przy płocie swojej posesji Patyczkowa, a inżynier stojąc na chodniku przytakiwał jej głową, w wyraźnym akcie aprobaty. Zgadzał się z tym sposobem myślenia Patyczkowej. On wprawdzie kończył politechnikę, ona prawo, tylko administracyjne wprawdzie, ale czuła w sobie moc prawa- jako takiego. Natomiast on przekonywał się już wielokrotnie, że w takich sprawach, jak ta – kto do czego ma prawo – zgodni byli wyjątkowo. W pełni podzielał przekonanie Patyczkowej co do praw nabytych mieszkańca Otmanki- poprzez dłuższe zamieszkiwanie oraz identyfikował się z tym sądem kompletnie i bezwarunkowo. W głębi ducha wdzięczny był wręcz Patyczkowej, że to nie o nim tak debatują, gdyż on także zamieszkiwał krócej niż Patyczkowie. No, ale zdecydowanie dłużej, niż Iva z Teo. – Wszystko im przeszkadza- ciągnęła w atmosferze sąsiedzkiej aprobaty Patyczkowa- nakręcając się najwyraźniej tematem. – Zawsze ustawialiśmy […]
Pomimo wszechobecnej nerwowości i narastającego napięcia na Otmance – ludzie zdawali się zachowywać, jak zawsze. Nerwowość wisiała w powietrzu, ale nie było jej w ludziach. Bardziej się tylko spieszyli. Sąsiadujący ze sobą najbliżej -pozdrawiali się jednak zdawkowym gestem. Najczęściej na odległość. Rzadziej rozmawiali. Każdy z nich doświadczył, przynajmniej jeden raz w życiu, konsekwencji zbędnego słowa, wypowiedzianego niepotrzebnie, w niestosownym czasie, w niejednoznacznej intencji… Nie myśleli o tym codziennie. Zapamiętała to intuicja. Właśnie ona dostrzegała w zdawkowych relacjach sąsiadów zmniejszenie szans na owo jedno, zbędne słowo, niepotrzebny gest. Ale jeśli jest tak, to zdarzyć się może, że zabraknie słowa. Tego jednego, dobrego. Jeśli tylko jest potrzebne, a nawet konieczne, to nie zastąpi go nic. Są przecież w życiu każdego z nas, że liczy się właśnie ono. To jedno dobre słowo. Jeśli tylko jesteśmy na nie gotowi. Emocjonalnie oraz intelektualnie. Z tą gotowością u każdego jest trochę inaczej. Szczególnie jeśli jesteś spod […]
Nerwowość potrafi się udzielać. Jest jak katar sienny. Najwyraźniej odczuwają to ludzie, którzy dłużej ze sobą przebywają. Iva i Teo znają ten stan. Ale jeśli takie zjawisko staje się masowe, to pojawia się dodatkowo niepewność. Obawy. Podejrzenia. Co innego, jeśli Patyczkowa znów piszczy głośniej i ustawia domowników. Wiadomo, że to nerwy. Ale teraz zapanowała taka ogólna nerwowość. Wisiała w powietrzu? Skąd? Dlaczego? – Czy to możliwe, żeby jakoś nami manipulowali? Może to jakieś fale, niesłyszalne, ale odbierane przez mózg i stąd ci ludzie tacy jak na patelni podpiekani? A my też czujemy te nerwy w powietrzu – Starsza pani także próbował dociec skąd ta nerwowość na Otmance. – Żyje się coraz trudniej, to jesteśmy bardziej podatni na rzeczy, zdarzenia, które kiedyś nie robiły na nas najmniejszego wrażenia – dodała Iva. – Mnie najbardziej wkurzają te odwołania do tradycji, której przykleili już etykietkę świętości. Słowo- zaklęcie TRADYCJA. „Jak za naszych dziadów” […]
Listonoszka dotarła wreszcie do Teo. Miała polecony. Ucieszyli się obydwoje, choć każdy z innego powodu. Rzadko rozmawiali dłużej, ale może ta radość sprawiła, że ani się obejrzeli, a ona już zwierzała się z tego niepokoju, który wyczuwa od samego rana, z niebezpiecznej jazdy tych wariatów w samochodach i tak w ogóle. – Nie ma gdzie oka zaczepić, żeby się choć trochę pocieszyć – zwierzała się Teo. – Ma pani solidnego dołka – skonstatował Teo i w tej samej chwili stanęła mu przed oczami ulica w Łodzi. I stary Żuk. I oni. Z Ivą, w drodze… Pamięta, jak dziś. To nie był dobry dzień. Nie tylko dlatego, że wszystko szło jak z kamienia. Mało sprzedali, dużo wydali, czekała ich noc w hotelu, którego nie cierpieli, a na dokładkę ten zmrok… Nie czekał na pretekst. Obwieścił szarą godzinę już zaraz po piętnastej. Dopadł ich w samym centrum Łodzi. Jeździli wówczas starą Renault […]
Starsza pani wyczytała ostatnio, że oklaskiwanie polityków za to, co wybudowano, oddano do użytku, wyremontowano – za publiczne pieniądze- jest tak samo sensowne, jak oklaskiwanie bankomatów za to, że wypłaciły nam nasze pieniądze. Iva wysłuchała uważnie, a potem dodała swoje pięć groszy. – Ja tam nie klaszczę politykom, ale zawsze mówię głośno do automatu: „Kazik wypłać pieniążki…”. Mówię tak od wielu lat i ani razu nie zawiodłam się na Kaziku. To solidna firma. Nastąpiła krótka pauza, po czym Starsza pani zmarszczyła mocno brwi, zakręciła się na pięcie, jak to ona, kiedy już kończy konwersację, ale zatrzymała się w półobrocie i przyjrzała się Ivie bardziej niż uważnie. – Jakiego Kazika? – zapytała całkiem poważnie. – No, tego – z bankomatu- odpowiedziała Iva. A po chwili dodała jeszcze jeden epizod. Małżeński. Ze wspólnych zakupów z Teo. – A Teo, jak stajemy przed drzwiami Lidla też mówi do Kazika: „Kazik – otwórz” i […]
Podwładni żyją swoim życiem. Tak samo, jak ci z Otmanki. Problemy jakie ich zajmują zaskoczyłyby każdego dworzanina. Może poza Baronem. Ale i jemu ledwo mieściło się w głowie, jak można – dla pokrzepienia serca gadać do bankomatu. Rozczulać się na widok kawałka rury wydechowej wiszącej przy tłumiku Żuka czy wsłuchiwać się w plotki krążące po wsi. Nie wspominając o gadaniu z kosami. Ale ludki, to ludki. Swoją logikę mają. Tymczasem na dworze działo się, co skwapliwie odnotowywał kronikarz. Nawet z pełnymi dialogami. – Zaczyna mnie irytować ten Filozof Nieopatrznie Doktoryzowany. – W swej inteligenckiej naiwności zarzuca mi działania nieracjonalne i nielogiczne. Nie rozumie przy tym jednej podstawowej zasady- dywagował Król – Obawiam się, że on wielu zasad nie rozumie – skwapliwie dorzucił Baron – Słuszna uwaga. Ale po kolei- Król porządkował dywagacje własne, które niepodziewanie przerodziły się w dyskusję – On nie rozumie tego na czym polega władza i relacja […]
Na dworze kręcą swoje lody – jak to mawiają podwładni -żyjąc swoim życiem, jakby nigdy nic. Na Otmance doszło do incydentu srogiej zemsty Patyczków, w osobie Otyłego Ojca oraz jego kolegi z grona nowej, inżynierskiej inteligencji -w osobie Inżyniera Nierychliwego. Ukarani mandatami przez Straż Królewską za niewłaściwe – zdaniem karzących – parkowanie, poczuli się dotknięci do żywego. Para poszłaby zapewne w gwizd, ale jeden ze strażników bąknął coś pod nosem, że karać muszą, gdyż był sąsiedzki donos. Inżynierowie gnębieni a to w pracy, a to przez własne małżonki, co szczególnie przypadku Ojca Otyłego potwierdzał często podniesiony głos jego małżonki – postanowili utulić się wzajemnie w żalu po straconych pieniądzach i wszczęli krótkie śledztwo. Ścisłe umysły nakazywały ścisłe trzymanie się reguł logiki i Brzytwy Ockhama nakazującej nie mnożenie bytów ponad potrzebę. Dochodzenie określające winnego donosu oparli na trzech przesłankach. Pierwsza obejmowała identyfikowanie tych, którzy nie otrzymali mandatów, gdyż parkowali swoje […]
Już w dylemacie „bąkającej władzy” zarysował się ten problem. W małej, lokalnej skali i z konsekwencjami łatwymi do przewidzenia. Ale pod jednym warunkiem: że władza – na każdym szczeblu i każdych okolicznościach nie myśli w pierwszej kolejności o sobie, ale o dobru wspólnym. Dobre relacji między sąsiadami są niewątpliwie wartością. Można nawet powiedzieć, że kamieniem milowym na drodze tworzenia wspólnoty. Nie tylko lokalnej. Tymczasem doraźna korzyść strażnika królewskiego odgrywającego przed poddanymi rolę dobrego wujka kazała mu funkcjonować w formule „nie chcem, ale muszem”. Jemu chodziło o to, żeby poddani poczuli solidarność z mundurem skazanym na wypełnienie roli egzekutora mandatów wymuszonych obywatelskim donosem. W jednej chwili kat i ofiara stali się sojusznikami obecnymi w niechcianym zajściu wymuszanym przez donosiciela. Ten relatywnie prosty scenariusz – kreowania relacji między władzą i obywatelem- dobrze uświadamiała sobie Instytucja uwikłana w konflikt z Królem Królestwa Cnót Wszelakich. To ona, właśnie pod przewodnictwem Ojca Niespełnionej Pokuty […]