Zobacz – jak myślisz. Zmień – jak działasz
Zobacz – jak myślisz. Zmień – jak działasz

Świat bez jednej spluwaczki…

Nerwowość potrafi się udzielać. Jest jak katar sienny. Najwyraźniej odczuwają to ludzie, którzy dłużej ze sobą przebywają. Iva i Teo znają ten stan. Ale jeśli takie zjawisko staje się masowe, to pojawia się dodatkowo niepewność. Obawy. Podejrzenia. Co innego, jeśli Patyczkowa znów piszczy głośniej i ustawia domowników. Wiadomo, że to nerwy. Ale teraz zapanowała taka ogólna nerwowość. Wisiała w powietrzu? Skąd? Dlaczego?

– Czy to możliwe, żeby jakoś nami manipulowali? Może to jakieś fale, niesłyszalne, ale odbierane przez mózg i stąd ci ludzie tacy jak na patelni podpiekani? A my też czujemy te nerwy w powietrzu  – Starsza pani także próbował dociec skąd ta nerwowość na Otmance.

– Żyje się coraz trudniej, to jesteśmy bardziej podatni na rzeczy, zdarzenia, które kiedyś nie robiły na nas najmniejszego wrażenia – dodała Iva.

– Mnie najbardziej wkurzają te odwołania do tradycji, której przykleili już etykietkę świętości. Słowo- zaklęcie TRADYCJA. „Jak za naszych dziadów” –  plecie jeden z drugim i nie wie o czym – starsza pani zaczynała się wyraźnie wkręcać w ten temat.

– Jak to w przeszłości – łagodziła temat Iva. – Są rzeczy dobre i złe…

Zapadła na moment cisza i tylko słychać było znów te samochody na Otmance. Ruszały z kopyta i hamowały nagle, jakby od tej pory sprawdzanie tą metodą hamulców, miało być ich stałym zajęciem…

Starsza pani często wspominała swoją matkę. Była dla niej wzorem do naśladowania zarówno w codzienności, jak i od święta.

– Matka nigdy nie wypowiadała zbędnych słów. Zawsze była stonowana i na miejscu. Uważnie słuchała innych, a sama mówiła mało, krótko i z sensem. Nie komentowała wypowiedzi innych ludzi – wspominała Starsza pani.

– Sztuka mówienia nie jest łatwa, ale sztuki słuchania nikt dzisiaj nikogo nie uczy.

– Powszechniejsze jest praktyka krzyczenia i przekrzykiwania się- zauważyła sąsiadeczka.

– W mediach, bo tutaj, na Otmance ludzie na siebie nie krzyczą – dodała Iva.

– Chyba, że mają już taki sposób mówienia, jak Patyczkowa. Nie słyszałam, żeby ona mówiła cichym, stonowanym głosem – uzupełniła Iva.

– Ten typ tak ma – skitowała Starsza pani i obie wychynęły śmiechem.

Zamilkły na moment, ale myśli kłębiły się niemiłosiernie, więc wkrótce przyszedł czas, by je z siebie wyrzucić.

– Zastanawiałam się nad tym czy nie napisać w tej sprawie do marszałka sejmu- oznajmiła wzniosłym tonem starsza pani.

– W sprawie Patyczkowej? Do naszego sejmu- nie wierzyła własnym uszom Iva.

– Ma się rozumieć, że do naszego i nie w sprawie Patyczkowej – ciągnęła rozmówczyni Ivy. – W sprawie spluwaczek- wyjaśniła starsza pani.

– A co to takiego? – Iva dziwiła się szczerze…

Starsza pani wygodniej oparła się na płocie i dokładnie wyjaśniła w czym rzecz. Zaraz po wojnie masowo pojawiły się w miejscach publicznych spluwaczki. Takie emaliowane naczynia przypominające dzisiejsze lejki, ale średnicy deserowego talerzyka, z większym otworem do naczynia, w którym ten niby lejek był umieszczony.

Część stała na stojakach, a część bezpośrednio na podłodze. te przeznaczone były dla osób siedzących na ławkach i czekających na swoją kolejkę. A tych było – na każdym kroku – wszędzie, bez umiaru. Nie wiadomo dlaczego, ale ludzie mieli wtedy zwyczaj plucia. Jeśli nie było spluwaczek, to pluli na podłogę. Zjawisko było tak masowe, że spluwaczki okazały się jedynym ratunkiem przed tym, żeby ludzie na śliskim nóg sobie nie łamali. O kontekście estetycznym i zdrowotnym tego zjawiska nie wspominając.

Tak czy owak obecność spluwaczki wyznaczała poziom kultury miejsca publicznego i swoja obecnością powoli rugowała zwyczaj plucia gdzie bądź.

-Ale co to ma wspólnego z dzisiejszymi czasami? – dziwiła się Iva.

– Ano ma. Jak ludzie kiedyś masowo pluli „gdzie bądź”- tak dzisiaj plują „na kogo bądź”. Wystarczy włączyć telewizor- wyjaśniała sąsiadeczka.

– Faktycznie, tego plucia słuchać już nie można. Mam wrażenie, że coraz częściej chodzi w tym wszystkim o samo plucie na kogoś. Bez konkretnego powodu – wtrąciła Iva.

– Dokładnie tak. I plują do mikrofonów. Pomyślałam, żeby chociaż w sejmie i telewizji publicznej wprowadzić obowiązkowo te spluwaczki. Do mikrofonów- niech mówią, jak ludzie. A potem do tych spluwaczek plują na kogo bądź…- powiedziała Starsza pani i poszła robić swoje.

– Ma to sens – rzuciła Iva na odchodne.

I pomyślała o tym, że nie widziała w swoim życiu ani jednej spluwaczki…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *